Odkryj rozgrzewające tureckie napoje na naszym blogu podróżniczym! Przewodnik po aromatycznej kawie, orzeźwiającym salepie i tradycyjnych herbatkach. Wprowadź swoje kubki smakowe w fascynujący świat tureckiego trunków!
Wraz z nadejściem jesieni pojawia się naturalna chęć skrycia się pod kocem z dobrą książką i kubkiem rozgrzewającego napoju. Aromatyczne herbaty, kawy z cynamonową posypką, grzane wina z dodatkiem kawałków cytrusów i przypraw korzennych czy gorące mleczne kakao to nasze ulubione lokalne „rozgrzewacze”. Warto rozszerzyć tę gamę także o kilka przysmaków, od wieków znanych i cenionych w Turcji!
Odkryj najpopularniejsze tureckie napoje
Salep
Jednym z najstarszych napojów w Turcji, pochodzących z okresu Imperium Osmańskiego, jest egzotyczny salep, czyli kremowy napój z suszonych bulw dzikich orchidei. Ten słodki przysmak o gęstej konsystencji przyrządza się z gorącym mlekiem i dodatkiem cynamonu lub imbiru.
Najpyszniejszy salep, oryginalnej receptury, można spróbować w Stambule, gdzie uliczni sprzedawcy oferują go tuż pod murami Błękitnego Meczetu. Salep jest bardzo popularny także w Grecji, gdzie również sprzedaje się go na ulicach jako gorący σαλέπ (salep). Jego receptura – jak to w przypadku podobieństw między kuchnią Grecji i Turcji – praktycznie niczym nie odbiega od wersji tureckiej.
Salep w prosty sposób można przyrządzić również w warunkach domowych, kupując saszetki z proszkiem instant w każdym tureckim sklepie spożywczym. Niestety coraz trudniej o skosztowanie tradycyjnego salepu, ponieważ jego popularność doprowadziła do spadku populacji dzikiej orchidei, a co za tym idzie do wprowadzenia przepisów ograniczających jej wykorzystywanie do produkcji przysmaku. Dostępne w sklepach proszki instant są zwykle mieszanką środków aromatyzujących. Gorący napój ma właściwości zdrowotne – pomaga ukoić kaszel i zapobiega zapaleniu oskrzeli.
Boza
Tradycja picia bozy także sięga czasów sułtanów, choć specyficzny kwaskowaty smak czyni ją raczej przysmakiem dla koneserów. Jest to bowiem lekko sfermentowany napój bezalkoholowy, produkowany z ziaren. Boza jest charakterystyczna dla całej kuchni krajów bałkańskich, a w Turcji przygotowuje się ją głównie ze sfermentowanej kukurydzy. Napój pije się na zimno, jednak smak bozy doskonale komponuje się z dodatkiem cynamonu. Boza posiada wiele wartości odżywczych, takich jak białko, wapń, żelazo, cynk i fosfor.
W dawnych czasach boza sprzedawana była przez handlarzy ulicznych, zwanych bozacı. Ich głos wołający „Boza! Boza!”, dobiegając ze stambulskich ulic, zwiastował nadejście chłodu, gdyż napój ten – ze względu na swoje rozgrzewające właściwości – pity był przede wszystkim w czasie zimy. W chłodne wieczory mieszkańcy tureckich miast kupowali od sprzedawców bozę, by cieszyć się jej smakiem po obfitej kolacji. Co niezwykle interesujące, tradycja ta dotarła również do wschodniej Polski jako „buza”, za sprawą Macedończyków, osiadłych w rejonach Białegostoku przed okresem wojny.
„Jedną ze swoich cukierni mieli na na samym początku Sienkiewicza, w okolicach Astorii (w przedwojennej książce telefonicznej figuruje nawet taki adres: „Pejkow Biso i Stojanowicz N., maced. buzna, Sienkiewicza 2″).
Turecka kawa
Kawa musi być czarna jak piekło, mocna jak śmierć i słodka jak miłość. Stare tureckie przysłowie najpełniej oddaje chyba smak i aromat tureckiej kawy. Podawana w małych, zdobionych w orientalne wzory, filiżankach, zawiera w sobie powalającą dawkę energii. Na jedną filiżankę przypada jedna łyżka kawy oraz cukru, które następnie dodaje się do gotującej w naczyniu wody. Płyn należy zagotować na średnim ogniu, a zabieg ten powtórzyć trzykrotnie. Smak tureckiej kawy z pewnością nie przypadnie do gustu wielbicielom bardzo mlecznych i łagodnych kaw. Warto jednak choć raz skosztować jej smaku w jednej ze stambulskich restauracji. Jedna łyżka kawy i cukru powinna przypadać na jedną filiżankę. Kawa wraz z cukrem dodawana jest do gotującej się w naczyniu wody, a następnie płyn należy zagotować na średnim ogniu. Zabieg ten trzeba powtórzyć trzykrotnie.
Turecka kawa jest tradycyjnie serwowana ze szklanką zimnej wody do przepłukania kubków smakowych oraz z Turkish Delight na osłodę. W wielu regionach Turcji w celu wzbogacenia aromatu do kawy dosypuje się ziarna pistacji (tr. kakuli/menengiç).
Turecka herbata
Czaj (tr. çay) to współcześnie turecki napój narodowy i obowiązkowe must-have każdej szanującej się tureckiej gospodyni. Bez czaju nie ma relaksu, rozmowy ani tematu. Pomimo swojej popularności herbata zaczęła cieszyć się w Turcji prawdziwą popularnością dopiero w XX wieku, kiedy stała się tańszą alternatywą dla ekskluzywnej i trudno dostępnej kawy.
Podawana obowiązkowo w małych szklaneczkach w kształcie tulipana, turecka herbata kusi swoim aromatem oraz mocą. Çay towarzyszy Turkom przez cały dzień, a ilości wypitych szklaneczek (koniecznie z dużą ilością cukru) nie są w stanie zliczyć nawet oni sami. Co ciekawe, popularność gorącej herbaty wcale nie maleje podczas upalnych letnich dni. Spacerując po tureckich ulicach wszędzie dostrzec można mężczyzn biegających od sklepu do sklepu z tacą pełną małych szklaneczek çayu. Propozycję wypicia herbaty otrzymamy w Turcji wszędzie, począwszy od sklepu, przez uniwersytet aż po komisariat policji.
Tradycyjna turecka herbata uprawiana jest przede wszystkim w okolicach ośrodków Rize i Trabzon. Turcja jest jednym ze światowych liderów produkcji herbaty, a sami Turcy mogą pochwalić się jednym z najwyższych wskaźników zużycia herbaty na świecie (ok. 2,5 kg rocznie na osobę).
Herbaty ziołowe są postrzegane przez Turków bardziej w kategorii naturalnych lekarstw niż gorących przysmaków, a z ich różnorodności korzystają głównie turyści, znudzeni smakiem tradycyjnego çayu. Wśród herbat ziołowych wyróżnia się herbatę jabłkową (elma çayı), z dzikiej róży (kuşburnu çayı) oraz lipową (ıhlamur çayı). Większość ziół można zakupić w specjalnych sklepach zielarskich, które w Turcji są bardzo dobrze wyposażone.
Zroga zima w Stambule, tak bardzo chciałam się napić sahlepu, zawsze zaopatrywałam się u ulicznych sprzedawców, a w tym roku przeszłam wszystkie uliczki Sultanahmetu i nie spotkałam ANI JEDNEGO.
Co do bozy, to trzeba mieć dużo cierpliwości i samozaparcia, żeby to zjeść :) Wszyscy koledzy zawsze mi mówili, że boza to sexpower :))
Oj, wypiłabym teraz taki salep…
Zawsze mnie intrygują te wschodnie i azjatyckie naczynia. W czasach kiedy my dążymy do minimalizmu i prostoty, to oni zawsze przemycają tam albo jakieś elementy kulturowe, albo antyczne albo wzornicze. Na zdrowie! :)
Tureckiej kawy chyba bym nie wypiła, bo nie przepadam za czarną, mocną kawą :)